... to moim zdaniem śmierć Duncana. Wzruszyłem się do głębi kiedy ostatecznie postanowił się poświęcić.
Ogólnie rzecz biorąc, moim zdaniem to na swój sposób tragiczna postać. Od początku filmu widać, że w głębi serca to dobry człowiek, w którego sercu, że tak się wyrażę, tkwi jakiś cierń (niespełniona miłość do Cory zapewne). Przez to momentami zachowuje się antypatycznie, zwłaszcza wobec Sokolego Oka. Ostatecznie jednak zwyciężyła w nim ta lepsza strona osobowości i okazał się chyba najdzielniejszą ze wszystkich postaci. Może to i dość prosty zabieg ze strony twórców, ale na mnie działa bardzo mocno.