Jak taki geniusz, najlepszy aktor wszech-czasów mógł dostać tylko jednego oskara, dla mnie to skandal :)
Ja zauważyłem taką zależność, iż świetni aktorzy najczęściej są doceniani przez samych widzów niż "dawców Oscarów". Po ostatnim rozdaniu tych nagród jednak uważam, że brak Oscar to sukces bo te nagrody są niezwykle stronnicze i wg mnie nie otrzymują ich osoby zasługujące na nie.
'te nagrody są niezwykle stronnicze' - coraz bardziej jestem przekonana, że jedyny sposób na poznanie wartości filmu/aktora to po prostu włączenie filmu i wycięcie z dnia 1,5 h na pełny seans
zdarzało mi się zanosić do miejscowej biblioteki DVD z filmami wytapetowanymi Oscarami, kupionymi 'na statuetkę', po tym jak patrzyłam na pasek przewijania cały seans
Sam siebie zgłaszaj, funkadelic, czy tam kiki, killafornia itd., popatrz na "kulturę" większości swoich wypowiedzi, dorównującą, a nawet prześcigającą tego tu Geralta.
Tak, to ja mam żałosne życie, to ja muszę zakładać sobie kilka kont, żeby popierać samego siebie w "dyskusjach". Żenujący jesteś kolego, bo udajesz kobitę. Już ci mówiłem funkadelic, kiki, killafornia, black_bastard, pasikonik1977 - nie każde prowokacje uchodzą bezkarnie.
A tak w ogóle, przecież podobno brzydzisz się donosicielstwem i nazywasz takich, co piszą do adminów "ubekami".
Filozofia Kalego panie funkadelic?
Skandal to był i to wielki że nie dostał oscara za ojca ojca chrzestnego 2 , moim zdaniem to jedna z najlepszych kreacji w historii kina , tyle lat mineło a cały czas mnie to gryzie
Rola Tonego Montany duzo lepsza. W Scarface pozamiatal wszystkich, rola w Godfatherze 2 przy Montanie jest srednia. Dla mnie to jest najlepsza kreacja w historii kina.
Tony był miejscami jak dla mnie przerysowany, powiedziałbym 'overacting'. Za to jako Michael w II części był doskonały, najlepsza rola w jego karierze i moja ulubiona jaką przyszło mi oglądać.
nie ma mowy o zadnym przerysowaniu, Montana mial taki charakter i wlasnie Pacino to idealnie odegral.
Rola na pewno duzo trudniejsza i wymagajaca od Michalea Corleone, no i bardziej kultowa. Napewnokreacja M.C. nie ejst najlepsza jego rola, bo nawet nie jest w 5tce pierwszej.
Jako Montana był bardzo dobry, to dla mnie jego rola nr.2. Po prostu wolę Ala jako Michaela, zresztą wiele rankingów dotyczących najlepszych ról w historii kina wysoko stawia tę kreację, wyżej od tej z 'Scarface'.
Ale nieoficjalnie to Montana jest jego najlepsza rolą :)
Bardziej kultowa postac z reszta, wiecej gadzetow cytatow czy innych takich aspektow, ktore sa wykorzystywane w kulturze masowej pochodza ze Scarface :)
Widocznie Akademia sądzi, że Pacino kilka razy zagrał taką samą rolę, dał się zaszufladkować jako gangster..
Jak dla mnie jeszcze lepszy niż w Godfatherze i Scarface był w Dog Day Afternoon, ta postać ganstera-rabusia jest idealna.
Święta prawda. Dla mnie to też jest najwybitniejszy aktor w całej historii kinematografii, a tylko jeden oscar na jego koncie, to jakaś kpina. Powinien co najmniej dostać jeszcze za rolę Tony`ego Montany w "Scarface"; jest to dla mnie najlepszy popis gry aktorskiej w dziejach i za :Ojca Chrzestnego II" To jest minimum.
Spokojnie, kiki, w lutym zobaczymy Ala odbierającego statuetkę za najlepszą rolę pierwszoplanową w dramacie "The Humbling". Trzeba być dobrej myśli! ; )
No mam taką nadzieje, ze coś zgarnie, bo aż obciach, żeby taki geniusz żył z jednym Oskarem na koncie, a taki D. D. Lewis przy całej klasie tego aktora ma 3, a jest niżej w hierarchi aktorskiej od Pacino.
DDL niżej w aktorskiej hierarchii od Pacino? Nie twierdzę, że jest lepszy, ale to mniej więcej ten sam poziom.
"Lot nad kukułczym gniazdem", "Chinatown", "Zawód: Reporter" to role wybitne, ale musiałbym znać wszystkich nominowanych do Oscara w tamtych latach, aby określić, czy to Jack napewno zasłużył. W sumie "Lot..." i "Zawód..." to ten sam rok (1975).
A Lśnienie ? Chinatown to 1974, wtedy lepszy był Pacino za Ojciec Chrzestny II, statuetkę zdobył Carney za Harry i Tonto, a jeszcze Hoffman grał w Lenny, Finney zagrał Poirota.
jeden z najlepszych aktorów w historii kolorowego kina - więc oczywiście jest to smutne że Oscary nie odzwierciedlają tego - ale dobrze że ma chociaż jednego może jeszcze kiedyś dostanie jakiegoś specjalnego
Może dostanie, ale nie musi. Dzisiaj Oscary nie są już właściwie wyznacznikiem niczego. A dla każdego szanującego się kinomana Al będzie już po wsze czasy jednym z najlepszych aktorów w historii.
może to lepiej, że nie dostał więcej Oscarów bardzo często po tej nagrodzie załamują się kariery, a Al ma swoich wiernych fanów
Coś ci się pomyliło i to bardzo, bo Największym Aktorem Wszechczasów
jest niezaprzeczalnie Bogart, a potem ewentualnie Pacino.
Podobnie Nicholson i De Niro którzy mają po 3 Oscary. Moim zdaniem wszyscy powinni mieć już dawno z 10.